Film jest adaptacją sztuki i zrobiony dość dawno. Nie powiem, że upływ czasu mu służy. Ale to co robi Christopher Plummer na ekranie, jest tak genialne, że Oscar mógłby mu służyć za przycisk do papieru. Czy wieszak na krawaty.
Widziałam ten film wiele lat temu, teraz, zobaczyłam go znowu. I powiem, że słów mi brak. Atachualpa hipnotyzuje i uwodzi. Pizarra i wszystkich innych. Po zobaczeniu tego filmu, który ogólnie, niestety, się starzeje, a postać Pizarra, jest przesadnie zmanierowana, zostaje w głowie tylko Chrostopher Plummer. Ogromne wrażenie, jakie robi ta rola. Trochę filmów już widziałam w życiu, ale to, jak dla mnie, jest mistrzostwo. Po takim doświadczeniu, człowiek jest jak w transie. Rzeczywistość przestaje być istotna. Bo zostaliśmy wciągnięci do tego filmu i wciąż myślimy - jak on to cudownie zrobił, że zabrał nam kawałek serca i duszy.